Większość piszących robi głupią, nierozsądną rzecz.

Pozbawia tym swój tekst skuteczności, a więc dobrych pieniędzy. Na bank Ty robisz tak samo. Nawet o tym nie wiesz.  

Muszę Ci się do czegoś przyznać.

Nie lubię pisać.

Brzmi to dziwnie w ustach copywritera, który pisaniem zarabia na życie.

Gdy kiedyś tak sobie, o tym myślałem, to zastanawiałem się, czy ze mną jest wszystko ok?

Aż do czasu gdy lata temu trafiłem na jedno zdanie Davida Ogilvy. Przeczytałem je i poczułem głęboką ulgę. Ufff!

On też przyznał się do tego, że nie lubi pisać. Woli redagować. Bingo!

Zeszły ze mnie wszystkie moje obawy. Poczułem się tak, jakby ktoś poklepał mnie po plecach mówiąc: jesteś w porządku, mam tak samo jak Ty.

Dlatego, gdy piszę, chcę jak najszybciej ukończyć pierwszy szkic, by pisanie mieć za sobą. Piszę tak jakbym jeszcze nie był spakowany, a za 3 minuty miał samolot. Byle szybciej, byle szybciej!

Dopiero redagując, czuję swobodę. Widzę wtedy przed sobą kilka, kilkanaście stron tekstu, który przeglądam na luzie. Wybieram najlepsze kąski.

Ale z redagowaniem jest pewien problem.

Pisałem kiedyś długą ofertę (list sprzedażowy). Sprzedawała ebooka. Zanim wziąłem się do pisania “na czysto”, zapisałem notatkami kilkanaście stron A4.

Przed odłożeniem pracy, przeczytałem notatki jeszcze raz.

Gdy siadłem drugiego dnia do pisania, złapałem się za głowę. Cholera, od czego zacząć? Zacząłem patrzeć w te notatki i pytać sam siebie: “skąd mam wiedzieć, co z tego tekstu wybrać i włożyć do ostatecznej oferty?”

Dopadł mnie paraliż. Miałem mętlik w głowie. Wszystko wydawało mi się ważne. Każde słowo, każde zdanie, każda korzyść. A tak naprawdę większość nie była potrzebna. Osłabiała tylko tekst.

Wtedy przypomniała mi się jedna prosta zasada. Zasada, która pomaga wybrać z gąszczu notatek, dokładnie to, co ma znaczenie dla ostatecznego tekstu. Dziecinnie prosty sposób.

Po prostu czytasz notatki i czekasz. Jeżeli stanie się pewna rzecz, wystąpi pewna emocja, to bierzesz do ręki czerwony marker i zaznaczasz ten fragment tekstu.

Jeżeli nie występuje ta emocja, to czytasz dalej. Wtedy wiesz, że bez skrupułów, możesz usunąć ten tekst.

Jeżeli zapomnisz o tym, to przegapisz mnóstwo linijek świetnego tekstu, który już napisałeś. Wyrzucisz je do kosza. Osłabisz swoją ofertę. A słaba oferta nie sprzedaje.

Z drugiej strony, jeżeli zaczniesz świadomie zauważać te zdania, to zdziwisz się, jak świetnie piszesz. Jak wiele niezłych zdań, które normalnie byś wyrzucił, już napisałeś. Sam tak miałem. Ten moment olśnienia jest niesamowity! Aż łapiesz się za głowę: matko, ja napisałem coś tak dobrego?!

Ta metoda stała się podstawą redagowania tekstów moich i klientów. W kilka sekund pozwala stwierdzić, które zdania z oferty trzeba usunąć natychmiast, bo niszczą sprzedaż.  

Jeżeli szukasz usprawnienia swoich obecnych tekstów, przeredagowania ich na bardziej sprzedażowe, napisz do mnie w sprawie audytu copywriterskiego.

 

 

Udostępnij na Facebooku!