W sobotę rano rozbawił mnie swoim mejlem amerykański guru od email marketingu.

Swoją drogą, jeśli chcesz nauczyć się pisać świetne, sprzedażowe mejle, a przy tym świetnie się bawić, zapisz się na jego listę. Ben Settle, bo o nim mówię, użył w swoim mejlu, pisząc o pewnym typie klientów określenia…

“T-rexers / kangaroos”.

Jak myślisz, o jaki typ klientów chodzi?

Chodzi o tych, co mają za krótkie ręce, przez co nie mogą sięgnąć do swoich portfeli i zapłacić za Twój produkt 🙂

Ale dlaczego Ci o tym piszę?

Widzisz, bo tak sobie pomyślałem, że Ty też jesteś takim trochę t-rexem albo kangurem. Dlaczego?

Bo masz pod ręką mnóstwo tematów do pisania, historii, ale po nie w ogóle nie sięgasz. No ok, a jak po nie sięgać? Skąd brać ciągle świeże pomysły na codzienne mejle? No dobra, nawet nie codzienne, ale żeby pisać dwa, trzy razy w tygodniu?

Sposobów jest wiele, ale ja powiem Ci o tym, co u mnie działa i co ja robię. Ok?

Gdy piszę tego mejla, zerkam czasem za okno na parking przed blokiem. Widzę, jak powoli z samochodów znika szron. Słońce go roztapia.  

Szron znika i naturalnie wyłania się czysta, błyszcząca samochodowa karoseria. Potem nawiązuję do swojego produktu, tego co sprzedaje i pokazuje jak mój produkt pomaga naturalnie usunąć z życia coś, czego nie chcesz i jak tym samym pozwala naturalnie wyjść na powierzchnię temu, co piękne, ale na razie wciąż ukryte. I tak dalej i tak dalej.

To taki luźny przykład, pisany na szybko, ale myślę, że łapiesz, o co w tym chodzi.

To co? Teraz Twoja kolej?

Jasne, na początku będzie szło Ci opornie. No, ale jak ma iść?

Przecież to nowa umiejętność, której dopiero się uczysz.

Dookoła Ciebie jest mnóstwo sytuacji, historii, które podpowiadają Ci, o czym napisać. Więc rozglądaj się i zapisuj to, co Cię “porusza”.

A gdy już odnajdziesz to bijące źródło mejlowej inspiracji, będziesz wszędzie widział świetny temat do swojego mejla.

A to przerodzi się w chęć codziennego pisania. Sprawdzone, wiem po sobie 🙂

Udostępnij na Facebooku!