Opinie innych to bagno.

Siedziałem wczoraj z wyciągniętymi nogami na wygrzanym słońcem tarasie.

Popijam wolnymi łykami czarną, gorącą kawę. I pytam bliską mi osobę, która czyta moje codzienne mejle, co o nich sądzi?

A trochę się ich naczytała, bo piszę już 39 dzień z rzędu.

Powiedziała, że jej się podobają, ale boi się jednego. Że daję w nich dużo wiedzy za darmo i że Ci, którzy to czytają, wezmą moje wskazówki i wzbogacą się.

Trochę tak jakby moim kosztem nie?

Jest też druga strona, tak zwana ekonomia wdzięczności.

Można streścić ją w czterech słowa: daj, daj, daj, poproś. Dzielisz się wartością, a potem prosisz o zakup.

W Internecie znajdziesz wyznawców jednej i drugiej filozofii.

Komu wierzyć?

Niby mały wybór, bo tylko dwie opcje, ale nawet to potrafi zblokować. Mocno złapać za gębę i śmiać Ci się prosto w twarz.  

Łatwo wpaść w to bagno i zastygnąć na dobre. Topisz się w bagnie wątpliwości i nawet nie czujesz, jak wciąga tam Ciebie i Twoje kolejne dni, tygodnie, miesiące.   

Opinie innych odbierają Ci tlen – zwłaszcza, gdy żyjesz w głowach innych ludzi. Wypełnionych ich tlenem. Ich ograniczeniami. Ich problemami.

Z każdym łapczywym chałstem tlenu, musisz brać więcej powietrza na zapas. Po co?

Żeby mieć siłę znów zapytać o czyjeś zdanie. A gdy chcesz ruszyć z miejsca z działaniem zapytać “Przepraszam mogę?”. I życzę, żeby Ci go starczyło, zanim usłyszysz odpowiedź.

Dlatego 29 czerwca zacząłem pisać codzienne mejle. W weekendy też. I tak sobie pomyślałem wczoraj, patrząc na kalendarz, w którym zapisuje moje postępy. Przecież te 38 dni i tak by minęło, nawet gdybym nie pisał tych mejli.

Dlatego zawsze masz wybór. Robić swoje albo słuchać opinii innych, o tym, co masz zrobić.

Nie mówię, że musisz rzucać się na główkę, na głęboką wodę i pisać codzienne mejle przez 365 dni.

Zacznij od 30 dni i zobacz, jak się z tym czujesz. Sprawdź, co działa, a co zawodzi. Pierwszego rób więcej, drugie wytnij.

Znane przysłowie mówi o tym, że każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

A moim zdaniem w biznesie pierwszym krokiem, łatwym, jest ulepszenie swoich słów, zmiana języka, którym mówisz do klientów. Dlaczego?

Bo nikt chyba nie wymyślił sposobu sprzedaży bez używania słów? A wierzę, że potrzebujesz pierwszej sprzedaży, drugiej, trzeciej i tak dalej i tak dalej. Małe zwycięstwa pomogą Ci wydeptać dużą, szeroką ścieżkę.

Zrób pierwszy krok. Na bosaka, z rozwiązaną sznurówką, w nieoryginalnych butach. Ale go zrób. Tu gdzie jesteś z tym, co masz i z tym, czego nie masz, bo to ważniejsze.

A jeżeli chcesz mapę na kilka pierwszych kroków, znajdziesz ją w tym  nieidealnym, krótkim podręcznik copywritingu.

Nie ma w nim pięknej instagramowej okładki, może nawet jest w treści jakaś literówka, ale jest skuteczny.

Robi to, co ma robić. Pytanie, czy TY wiesz, co masz robić? Bo to, co w nim znajdziesz, zadziała tylko wtedy gdy TY dasz sobie szansę.

LINK do podręcznika >>>

Udostępnij na Facebooku!