Nazywam się Bartek Krawczyk…

…jestem Copywriterem…

…i musisz wiedzieć o mnie, że…

 

Nigdy nie byłem mistrzem we wszystkim.

Często byłem średniakiem.

Najcenniejszej rzeczy w życiu nauczyłem się po studiach. Łapiąc się marnie płatnych prac, bo pieniądze trzeba zarabiać.

Wracając często pociągiem z nieudanych rozmów o pracę, bo nikt nie ufał żółtodziobowi, który chciał zostać copywriterem.

Pisałem wtedy w pociągach na kolanie swoje pierwsze, słabe teksty. Z czasem lepsze. Bardziej przekonujące.

Po wysłaniu setek CV, dostałem kolejną szansę. W Poznaniu. Trzeba jechać.

Loguje się na bankowe konto. 45 zł. Dobrze, że mój bankomat wypłacał banknoty po 20 zł. Mam za co jechać. Nie muszę pożyczać.

Poznań. Oszklony biurowiec. Około 11.00. Ściskamy sobie dłoń i słyszę „Jeżeli nie zadzwonimy do 16.30, to znaczy, że nie będziemy na razie zainteresowani współpracą”.

Wracam do Warszawy w przedziale z 7 osobami. Na zewnątrz 30 stopni. W środku 50.

Zerkam co kilka minut nerwowo na telefon, żeby nie przegapić momentu jak zadzwonią.

16.00, nikt nie dzwonił. Patrzę na ekran telefonu – 16.07. Żadnych nieodebranych połączeń. Cisza. 16.15 – wyciągam telefon, trzymam mocno w dłoni i już nie chowam do kieszeni.

I tak kolejne 2 godziny, aż do stacji końcowej – Warszawa Zachodnia.

Wróciłem do domu. Mama: „może dać sobie spokój z tą reklamą?”.

Brat: „Do Poznania? A nie ma nic w Warszawie? W Warszawie szukaj”.

Początek listopada. Kilka lat wstecz. Na moją skrzynkę trafia e-mail. 2 razy czytam nadawcę, bo nie wierzę.

Spotkaliśmy się, pogadaliśmy.

Zaraziłem go moim entuzjazmem. Zaufał mi, a ja napisałem dla niego teksty, które pomnożyły 2-3 razy sprzedaż.

Zarobiłem wtedy moje pierwsze większe pieniądze na copywritingu. Nie miałem doświadczenia. Nie miałem klientów. Miałem tylko coś, co nosiłem długo w sercu. I wytrwałość.

Powiesz, że cholernie mało, gdy chcesz robić biznes z poważnymi ludźmi? Mało na start? Na koniec powiedział mi: „Bartek podoba mi się Twój entuzjazm”.

Wystarczyło.

Możesz mieć ogromną wiedzę o produkcie, znać język korzyści, klienta na wylot, ale wieczorem, gdy siadasz do komputera sprawdzając wyniki sprzedaży – drapać się po głowie, wyrywać włosy, bo tekst mimo to nie sprzedaje. Dlaczego?

A możesz nie mieć doświadczenia, tak jak ja go nie miałem kilka lat temu, a pisać teksty, które na pniu nie tylko sprzedają towar, ale biją o głowę skuteczność poprzednich ofert.

Jeżeli umiesz wdrukować w słowa swojej oferty entuzjazm, (tak tu chodzi o entuzjazm) to nie będą Ci potrzebne techniki najlepiej opłacanych na świecie copywriterów.

Jasne, to pomaga. Ale jak myślisz?

Jak będzie czytało się ofertę, którą pisząc szarpałeś się ze słowami, co minutę wstawałeś od biurka? To będzie droga przez mękę.

Tamta listopadowa rozmowa nauczyła mnie rozbudzania w sobie entuzjazmu na zawołanie. I jeszcze czegoś… sprzedaży tekstem.

Tak działa entuzjazm połączony z umiejętnością sprzedaży tekstem: ludzie czytają, kupują, a potem pytają: „ej gdzie nauczyłeś się pisać takie teksty? Naucz mnie tak pisać!”

Wtedy Twoje słowa zmieniają nawet największe sknery w hojnych zakupoholików.

Tym zajmuje się na co dzień, od kilku długich lat.

A Ty?

Napisz do mnie >>


Bartek Krawczyk