Już późno, więc krótko.

11 lat temu, w dzień taki leżałem sztywno na stole operacyjnym.

Nad głową oślepia mnie mocna lampa. Mało co widzę.

Stoi nade mną kilka młodych kobiet. Szykują się do operacji.

Mam nie podnosić głowy. Leżeć nieruchomo.

Słyszę brzdęk chirurgicznych narzędzi.

Poruszenie. Szuranie butów po podłodze. Czuję, że zaraz będą zaczynać. Cholera, będą mnie kroić na żywca?

Pytam nieśmiało – przepraszam, czy dostanę znieczulenie?  

Tak, proszę się nie martwić.

-A mogę patrzeć na operację?

-A po co? Jeszcze Pan nam tu zemdleje.

Miałem wycinany pieprzyk. A chciałem oglądać, bo był w niewielkiej odległości od, cytując Wikipedię moich narządów męskich zewnętrznych.

Ufff, jednak będzie znieczulenie.

Po kilku minutach słyszę…

-Dobrze, zaczynamy.

Podnoszę głowę, błysnęło mi w oku ostrze skalpela, więc mówię:

-halo halo a znieczulenie??!!

-a nie dostał Pan?

-no nie!

Pani dotyka mnie palcem i pyta, czy czuję. No czuję, wszystko czuję.

-myślałam, że Pan już dostał zastrzyk.

Mało brakowało, pokroiłyby mnie na żywca!

Tak się dzieje, jak polegasz na pamięci. Gdy nie masz jakiejś checklisty, “przypominajki”, to chlastasz na oślep.

Dlatego pisząc tekst reklamowy, nie polegam na pamięci, bo wtedy pisanie nie przypomina rutynowego zabiegu, tylko krojenie na żywca.

Dużo bólu wymyślania. A w efekcie potencjalny klient czyta i czuje, że coś jest nie tak. Ucieka spod noża, ze strony. Zalewa Cię krew złości, a złotówki za reklamę płyną strumieniami.

Chaos zastąp powtarzalnym, niezawodnym mechanizmem, przy którym nie musisz myśleć. Korzystam z niego, pisząc teksty dla siebie i swoich klientów – 44 rzeczy, które musisz zrobić przed operacją pisania dowolnego tekstu reklamowego.

Są tutaj >>>

Udostępnij na Facebooku!