Znam tylko dwa podejścia do zdobywania klientów. I tylko jedno z nich pozwala świetnie zarabiać, pracując z najlepszymi.

Gdy zaczynałem prowadzić firmę zastanawiałem się jak zdobyć pierwszych klientów.  

Czułem i widziałem po swoich wynikach, że jestem coraz lepszym copywriterem. Miałem pierwszych stałych klientów, ale ciągle czegoś brakowało. Brakowało mi systemu, pewnej przewidywalności w zdobywaniu nowych zleceń.

Gdy pierwszy raz wpadła mi w ręce ta książka i przeczytałem o tym podejściu do łatwego pozyskiwania nowych klientów, pomyślałem, że tu śmierdzi jakąś metafizyką i sekretem. Doczytałem rozdział i zapomniałem o książce.

Gdy przyszły chudsze miesiące, klientów było mniej, telefon milczał a na skrzynce lądowały najczęściej mejle od księgowej informujące o terminach zapłaty ZUSu, wróciłem do tamtej książki.

Przeczytałem ją jeszcze raz. Wreszcie ją zrozumiałem i jestem zachwycony

Czytałem ją pierwszy raz i powtarzałem sobie “co? Takie coś się na pewno u mnie nie sprawdzi”.

Ale gdy po jakimś czasie zacząłem dostawać mejle z pytaniami ile kosztuje współpraca ze mną, klientów z poleceń było więcej, straciłem argumenty przeciwko tej metodzie pozyskiwania klientów.

Dlaczego Ci o tym piszę?

Bo techniki, technikami, nowinki, nowinkami, ale gdy z początku brakuje klientów, potrzebujesz konsekwencji w działaniach.

Łatwo wtedy stwierdzić po wysłaniu dwóch mejli do potencjalnych klientów, że coś nie działa. Pewnie nawet nie wiesz, czy je otworzyli, a już mówisz, że nie działa ta technika, której użyłeś w treści mejla.

Wiele rzeczy może Ci się wydawać śmiesznych, negujesz je zanim sprawdzisz. Albo myślisz, że widzisz je wszędzie, więc są na pewno nie skuteczne. Skąd wiesz? Nie buduj biznesu na domysłach.

Mnóstwo ekspertów odchodzi rok w rok z etatów, by budować swój biznes. Ale ich głowę zaraził wirus “znam się na tym tak dobrze, że klienci będą walić do mnie z każdej strony”.

I ten wirus później przenosi się na ich teksty.

Piszą na stronie ciurkiem o swoim rozwiązaniu – wszystkie cechy produktu, pełną specyfikacje, mądre słowa, dyplomy.

Klikają “opublikuj”, zakładają nogi na biurko, obok kładą telefon i czekają.

A telefon nie dzwoni. Nikt nie pisze mejli z pytaniem “gdzie to mogę dostać”, “ile to kosztuje”, “jak szybko mi to Pan dośle”.

Tamta książką pokazała mi nowy sposób myślenia.

Myślenia opartego na zasadzie “Niczego mi nie brakuje. Wszystko już mam”.

Brzmi to trochę jak new age, potęga podświadomości i sekret, ale świetnie działa jeżeli chodzi o zdobywanie klientów. Dlaczego?

Ponieważ jeżeli czegoś bardzo mocno chcesz, dajesz jasny wyraz braku. Gdy to uczucie jest silne, starasz się za bardzo.

Chcesz szybkich pieniędzy, kontraktów na już, klientów z pierwszych stron Googla na wyłączność.

I pielęgnujesz w sobie taką dozę niepewności. Tego czy sobie poradzisz, czy zasługujesz na tego klienta. W efekcie przestraszysz się zlecenia, w obawie przed porażką przestaniesz odzywać się do większych klientów.

Dużo czasu zajęło mi zrozumienie tego, że złym sposobem na posiadanie czegoś jest tego bardzo mocno chcieć. Jest nawet takie powiedzenie, że przegrywa ten, któremu bardziej zależy.

Dlatego ta metoda jest tak skuteczna. Nie ma w niej żadnego chcenia.

Pierwszy krok by mieć świetnych klientów, wymaga zmiany mindsetu. Już mówię o co chodzi. Widzisz, wiele osób chce się wzbogacić szybko i łatwo. Taka jest ludzka natura.

Próbują szybkich strzałów, wielkich deali w jeden wieczór sprzedając przypadkowym ludziom, którzy ich nie znają, nie mają do nich zaufania. Jak często to się udaje?   

Można robić to inaczej…

Nie czekaj aż klienci się do Ciebie zgłoszą. Nie czekaj aż Cię znajdą. Twórz ich sam.

Przestań naciskać, przyspieszać budowanie relacji, skupiać się na swoich pragnieniach szybkiego domknięcia. Skup się na kliencie. Realizuj jego cele a w Twoim życiu zaczną pojawiać się i klienci i pieniądze.

Daj coś od siebie, nie oczekując nic w zamian. Czytasz te słowa i myślisz “proste”.

Ale wiele osób wpada w niebezpieczną pułapkę tej metody.

Piszą post, artykuł, wysyłają klientowi wartościowe wskazówki mejlem i wszystko jest ok do pewnego momentu.

Klient odpisuje krótkim “dziękuję”, albo w ogóle nie odpisuje. I tak mija tydzień, miesiąc, a Ty zaczynasz się irytować, bo nic z tego nie masz.

Ooooo! Właśnie! “Nic z tego nie mam”, wyłapuj te myśli, bo one podkopują Twój sukces. Kruszą fundamenty Twojego nowego podejścia i wracasz na starą drogę szybkiego zysku.

Daj sobie czas, daj sobie szansę, a zobaczysz dużą różnicę.

To trudne, bo to podejście “zabija” naszą ludzką naturę – szybkiego zysku. Dlatego sam mam ciągle z tym problem.   

Ok, pewnie czekasz na to, żebym powiedział Ci co to za książka?

LINK do niej tutaj >>>

Niestety z tego co widzę, jest już niedostępna, ale może uda Ci się ją znaleźć na innej stronie.  

Udostępnij na Facebooku!