Większość copywriterów popełnia te dwa bardzo ludzkie grzechy. Zobacz jak nie zostać copywriterem. 

Jak nie zostać copywriterem grzech pierwszy – marnują mnóstwo godzin, dni, tygodni na robieniu niewłaściwych rzeczy.

Jak nie zostać copywriterem grzech drugi – unikają robienia rzeczy, które naprawdę przybliżają ich do sukcesu.

Jeżeli czujesz, że mimo pracy od rana do nocy, stoisz w miejscu, lub idziesz, ale w żółwim tempie, dziś podpowiem Ci jak identyfikować i wykonywać kluczowe działania, które dają duże efekty i dużą satysfakcję.    

Kilka lat temu w ciepły sierpniowy wieczór siedziałem przy wieczornym piwie ze znajomym, też copywriterem. Zeszło na temat mojego biznesu:  

  • Co powinieneś zrobić, żeby zdobyć kolejnego klienta? – usłyszałem pytanie.
  • Hmmm, napisać artykuł na bloga, który będzie ściągał do mnie nowych klientów.
  • Nie, nie, nie – pogroził mi palcem.

Masz czasem takie dni, tygodnie, miesiące, że pomimo tyrania od wczesnego rana do późnego wieczora czujesz, że stoisz w miejscu? Cały dzień byłeś zajęty, ale tak naprawdę nie opublikowałeś nic w social mediach, nie napisałeś, nie zadzwoniłeś do żadnego klienta? Trochę tak jakbyś ugrzązł samochodem w wiosennym błocie. Zwiększasz obroty, gazujesz, robisz dużo hałasu, ale zamiast ruszać do przodu, zapadasz się coraz głębiej. Pracujesz, ale nie masz efektów. Więc, co jest nie tak?

Jak nie zostać copywriterem – gotowa recepta

Widzisz, prawdopodobnie mnóstwo czasu w trakcie dnia marnujesz, robiąc niewłaściwe rzeczy. Spójrz na te trzy krótkie rozmowy, są z książki Kevina Hogana 168 godzinny tydzień. Żyj w pełni 24/7.

  • Co robisz?
  • Pracuję nad moją stroną.
  • A co tam przy niej robisz?
  • Usuwam zbędne elementy, poprawiam jej ogólny wygląd.

Działanie skazane na porażkę.

  • Co robisz?
  • Pracuję nad moją nową firmą.
  • A co konkretnie robisz ciekawego?
  • Poszerzam wiedzę na temat mojego produktu.
  • A czy skontaktowałeś się już ze wszystkimi klubami biznesowymi w mieście i umówiłeś tam swoje wystąpienia?
  • Jutro.

Plan skazany na porażkę.

  • Co robisz?
  • Porządkuję moje portfolio, aby moja prezentacja wypadła lepiej.

Działanie skazane na porażkę.

Zauważyłeś podobieństwa do swojej sytuacji? Bohater każdej z historii robi działania zastępcze, przez które nieświadomie wpada w wir zajętości. Hogan o zajętości mówi tak:

Oprzyj się pokusie odkładania wszystkiego na później lub zajmowania się tysiącem innych drobnych rzeczy, które w sumie składają się na “wyjątkowo ciężki dzień”, ale do niczego konkretnego nie prowadzą.

Ta powszechna dziś mania “zajętości”, “bycia zajętym” sprawia, że marnujesz czas na robienie rzeczy mało istotnych, zamiast wziąć się za sprawy – dźwignie. Dźwignie, czyli zadania, których wykonanie da Ci największy możliwy zwrot z inwestycji – czasowej i pieniężnej.

Zasada Pareto, znasz? W skrócie mówi ona, że na 80% rezultatów przypada 20% nakładów. Dla przykładu: 20% Twoich klientów daje Ci 80% Twoich zysków.

Zasada Pareto w copywritingu

Ben Settle, świetny copywriter w jednym ze swoich produktów: Copy Slacker mówi o swojej metodzie pisania długich listów sprzedażowych. Jak powstała? Ben musiał napisać długi list sprzedażowy, a miał mało czasu. Przeprowadził więc eksperyment.

Przejrzał najlepsze sales lettery w historii reklamy. KAŻDY z nich miał pięć powtarzających się elementów. Mając pod ręką te pięć elementów, mocno skrócił czas pisania swoich ofert. To była jego dźwignia, do lepszych, dużo lepszych efektów.

Dopóki nie przeczytałem książki “Co ludzie sukcesu robią przed śniadaniem”, byłem pewny, że moje dni są bardzo produktywne. Jest w tej książce pewne ćwiczenie. Przez kilka dni w specjalnym zeszycie zapisuj każdą czynność, którą wykonujesz w trakcie dnia. Zapisuj, kiedy zaczynasz. Zapisuj, kiedy kończysz. Gdy zrobiłem ten prosty eksperyment, byłem w szoku. Patrząc na moje zapiski, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, ile czasu w trakcie dnia przecieka mi tak łatwo przez palce.

Ok, powiedzmy, że już masz świadomość tego, że wiele Twoich zadań jest bez sensu. A jest bez sensu, bo nie przybliża Cię do Twoich celów. Robisz je praktycznie po to, by czuć się dobrze z tym że coś robisz. Teraz idźmy krok dalej. Jak zidentyfikować te kluczowe działania, które dają efekty?

Taki przykład… jeżeli kiedykolwiek chciałeś nauczyć się języka obcego, to wiesz doskonale, o czym będę mówił. Gdy ludzie mówią – chcę nauczyć się języka obcego, w większości mają na myśli – “chcę mówić, żeby rozumieli mnie i żebym ja rozumiał ich”. Cel jest prosty. Jakie czynności wykonywane codziennie pozwolą z czasem płynnie mówić? Na chłopski rozum wydawać, by się mogło, że … mówienie. Na poziomie logicznym, to oczywiste. A co dzieje się z początkiem nauki?

“Jak to od razu mówić? A słówka? Przecież ja nie znam wszystkich słówek. Nie pamiętam konstrukcji czasów. A z kim ja w ogóle mam rozmawiać? Nie, nie, jeszcze muszę się trochę podszkolić”.

Znasz skądś ten scenariusz? Z pisaniem przecież jest tak samo. Ile to razy siadałem do pisania długiego listu sprzedażowego, ale ciągle nie byłem gotowy. Gotowy przepis na to jak nie zostać copywriterem. Zamiast wziąć do ręki pierwszy lepszy szablon oferty, przeczytać pierwszy lepszy artykuł, o tym, jak napisać list sprzedażowy, ciągle szukałem idealnego schematu, jeszcze lepszej porady. Czułem, że nie jestem jeszcze gotowy, żeby go napisać. Że jeszcze nie mam TEJ wiedzy, która namaści mnie do pisania. Czytałem, czytałem, robiłem notatki, czekając na moment, w którym poczuję, że jestem gotowy. Jakoś nigdy nie nadchodził. Jest takie powiedzenie “toczący się kamień nie porasta mchem”. Gdy piszesz, zapominając o perfekcjonizmie, toczysz się, jesteś w ruchu, a to najlepsze co możesz zrobić dla siebie. Gdy czytasz, oglądasz filmy, edukujesz się, porastasz mchem.

Dojście do celu wymaga czasu, to oczywiste, ale sprowadza się najczęściej do kilku prostych czynności wykonywanych dzień po dniu, dzień po dniu, dzień po dniu. W każdej dziedzinie, bez wyjątków. A w pisaniu? Podglądaj lepszych od siebie, pisz, poprawiaj to, co napisałeś.

A dlaczego unikasz robienia rzeczy, które naprawdę przybliżają Cię do sukcesu? Pozwól, że oddam głos Kevinowi Hoganowi. Spójrz jak celnie, ujął w kilku akapitach naszą ludzką naturę:  

“Ludzie zrobią dosłownie WSZYSTKO, byle nie robić tego, co PRZYCZYNI się do ich sukcesu. BARDZO NIEWIELE jest wyjątkowych działań, które są POTRZEBNE do osiągnięcia wymarzonego życia. Mimo to jednak ludzie unikają ich jak zarazy. Dlaczego unikamy prostych czynności, które mogą przynieść nam sukces?”

KLUCZOWA KWESTIA: Ludzie wolą poświęcać czas na upiększanie strony internetowej, redagowanie czegoś lub doskonalenie czegoś innego, byle tylko uciec od faktycznej produktywności.

Jedno z podstawowych pytań, jakie należy sobie zadać, brzmi: czy spędzam codziennie osiem godzin na nakłanianie potencjalnych klientów, by przyszli do mnie zamiast do kogoś innego? NIE jest zatem ważne to, czy Twoja strona internetowa jest wystarczająco atrakcyjna. NIE jest ważne to, czy porządkujesz, organizujesz, naprawiasz, poszerzasz wiedzę. CZY SPĘDZASZ CODZIENNIE OSIEM GODZIN NA NAKŁANIANIU POTENCJALNYCH KLIENTÓW, BY PRZYSZLI DO CIEBIE ZAMIAST DO TWOJEJ KONKURENCJI?

Celnie to napisał Hogan, prawda? Co mogę powiedzieć Ci od siebie, cóż musisz się ciągle pilnować. Wiele, powtarzam, wiele razy w ciągu dnia pytaj sam siebie – “co powinieneś teraz robić?/od czego się migasz?”. Dziś, zwłaszcza dziś, masz dookoła siebie tak wiele rozpraszaczy, że trudno utrzymać koncentrację na kilka pełnych minut. A co dopiero cały dzień? Nasze myśli, uwaga tak łatwo podążają w stronę rozproszenia, by tylko uciec od faktycznej produktywności. Jak pamiętać, o tym w trakcie dnia?

Pod koniec czerwca podjąłem się wyzwania. Przez 90 dni publikowałem codziennie na blogu nowy artykuł. Po drodze dwanaście weekendów, mecze mistrzostw świata – zapowiadało się ciężko. Dlatego wydrukowałem kalendarz, w którym czerwonym krzyżykiem zaznaczałem swoje postępy. Gdy po zaledwie kilku dniach w kalendarzyku robił się łańcuszek czerwonych krzyżyków, kolejnego dnia głupio było nic nie napisać, przerywając go. W prosty sposób działają tu dwie zasady: zaangażowania, konsekwencji.

Jak nie zostać copywriterem.
Rzecz o perfekcjonizmie

Przed wspomnianym 90-dniowym wyzwaniem byłem mocno praktykującym perfekcjonistą, mającym przepis na to jak nie zostać copywriterem. Zanim opublikowałem dowolny tekst, potrafiłem dopieszczać go godzinami. Rzucając się w wir 90-dniowego wyzwania, mając na głowie różne inne obowiązki dnia codziennego, perfekcjonizm musi zejść na dalszy plan. Inaczej nie starczy Ci doby, na opublikowanie tekstu. Po prostu z czasem akceptujesz smutny fakt, że nigdy nie będziesz gotowy na 100%.

Działasz według prostej sekwencji kroków – piszesz, publikujesz, wyciągasz wnioski, piszesz kolejny tekst. Zanim zrozumiałem to bardzo dobrze, bez przerwy skupiałem się na tym, czego jeszcze nie mam, by ruszyć z działaniem. Mój dzień wypełniało pytanie: dlaczego wciąż nie mam takich wyników, jakie powinienem mieć? Dziś wiem, że lekarstwem jest działanie, codzienne. Gdy w Twoim życiu brakuje małych, codziennych zwycięstw, Ty czujesz się zwyczajnie źle, bo nie widzisz od świata reakcji na Twoje działania. A świat dookoła Ciebie, reaguje tylko na ruch. Dlatego każdego dnia, bez wyjątku, daj sobie wiele szans na odnoszenie małych, ale codziennych zwycięstw, których życzę Ci jak najwięcej.

Powodzenia!

Udostępnij na Facebooku!