Jest taki ktoś, kto za każdym razem chce zostać bohaterem Twojego tekstu.

Negatywnym bohaterem.

To Twój wewnętrzny krytyk.

Wyobraź sobie, że piszesz pierwszy szkic tekstu, a krytyk czyta i pręży swoje mięśnie. Tylko czeka, żeby Ci przyłożyć.

Narzuca Ci swoje warunki gry.

Przeczytałem kiedyś świetne zdanie o pisaniu. Mówiło mniej więcej, o tym, że prawdziwe pisanie to poprawianie.

Dlatego nie przywiązuj się aż tak bardzo na pierwszym szkicu.

Pisząc, niby wiesz, że tekst nie będzie od razu perfekcyjny, ale wewnętrzny cenzor bez przerwy skamle, że musi być, musi być, musi być!  

I to nie pozwala Ci wejść na poziom luzu, w którym słowa wypływają z Ciebie swobodnie. Więc piszesz, ale czytasz te słowa z kartki i widzisz, że to nie jest Twoja naturalna mowa.  

To nie jesteś prawdziwy TY.

No i skreślasz to, co napisałeś. Ciągle myśląc, że to jeszcze nie to, że stać Cię na coś lepszego.

A to Cię mocno blokuje i powstaje taka pętla, z której trudno się wydostać.

Piszesz, ale to nawet nie 50% Ciebie. To nawet nie 10% Ciebie, więc cały czas szukasz jakiejś formuły pisania, która Cię wspomoże, napisze za Ciebie tekst nawet.

Wydobędzie z Ciebie ten prawdziwy głos, a Ty wreszcie usłyszysz swoje myśli.  

Pytanie, czy pozwolisz sobie na to, by je usłyszeć?  

Udostępnij na Facebooku!