Niewystarczająca ilość informacji w reklamie.

“Czy myślisz, że reklama dostarcza Ci dość wiedzy o produktach? Ja uważam, że nie. Zdarzyło mi się ostatnio tak fatalnie rozbić samochód, że nie nadawał się już do naprawy i musiałem kupić nowy. Przez pół roku czytałem wszystkie reklamy samochodów w poszukiwaniu informacji, a znalazłem jedynie głupawe slogany napuszone ogólnikami. Producenci samochodów zakładają, że nie jesteś zainteresowany faktami.

W rzeczywistości ich reklamy nie są skierowane do konsumentów. Maja na celu wywołanie entuzjazmu podczas wariackich zjazdów dealerów samochodowych. Taki efekt wywołują reklamy showbiznesowe, a nie trzeźwe i faktograficzne. Gdyby inżynierowie byli tak niekompetentni jak te reklamy, samochody nie przejechałyby bez awarii nawet dziesięciu mil.

Kiedy reklamowałem Rolls-Royce’a, podawałem fakty – bez bicia piany i mnóstwa przymiotników. Później mój partner Hank Bernhard pisał podobnie faktograficzne reklamy dla Mercedesa. W obu przypadkach sprzedaż skoczyła gwałtownie w górę – przy symbolicznym budżecie.

Pisywałem faktograficzne reklamy banku, benzyny, spółki maklerskiej, margaryny, podróży zagranicznych i wielu innych produktów i usług. Zawsze były skuteczniejsze niż reklamowe pustosłowie.

Zanim zająłem się pisaniem reklam, byłem domokrążcą i przez trzy lata sprzedawałem szkockim gospodyniom domowym kuchenki firmy Aga. Jedyne, co musiałem zrobić, to podać rozmówczyniom fakty. Sfinalizowanie sprzedaży zabierało mi czterdzieści minut i jakieś trzy tysiące słów. Gdyby ludzie, którzy piszą reklamy samochodów z fabryk w Detroit, zaczynali karierę jako akwizytorzy, ty i ja moglibyśmy znaleźć w ich ogłoszeniach fakty, których potrzebujemy”.

Źródło – David Ogilvy “Ogilvy o reklamie”.

Udostępnij na Facebooku!